niedziela, 31 marca 2013

Rozdział X


- Co daje Ci brak miłości?
- To, że jestem bezpieczna.. .
- Bezpieczna?. . Przed czym się chronisz? 
- Przed tym, że ktoś odejdzie...
_________________________________________
Obudziły mnie dźwięki przejeżdżających samochodów. Leżałam na starej, drewnianej ławce w parku. Wstałam  i obejrzałam się za siebie. W krzakach spał jakiś stary pijaczyna. Boże ! Ja tak nie mogę !
Póki co, nie wyglądałam jeszcze jak bezdomna. Postanowiłam kupić sobie coś do jedzenia. Weszłam do piekarni i stanęłam w kolejce. Ku mojemu zdziwieniu za chwilę do sklepu wszedł Lewandowski. Bardzo chciałam, żeby mnie nie zauważył, dlatego nie odwracałam się od niego. Jednak, gdy odeszłam już od kasy, Lewy chwycił mnie za rękaw i odszedł ze mną na bok.
-Co ty wyprawiasz ? Mila martwi się o ciebie- powiedział
-Jakoś wcześniej o tym nie pomyślała- warknęłam
-Proszę cię wróć, ona ma już zawiadamiać policję o twoim zaginięciu
-Jesteście razem? – wypaliłam
-Tak, ale to chyba raczej nie ma nic do rzeczy – stwierdził
-Wyobraź sobie , że ma – powiedziałam i wyszłam ze sklepu
Miałam dość. Lewandowski wybiegł za mną.
-Jagoda, poczekaj –krzyknął
Odwróciłam się i zapytałam:
-Czego jeszcze chcesz?
-Czyli, znaczy się, to znaczy, że Ty, no … we mnie? – gubił się
-Tak, zakochałam się w tobie idioto! – wykrzyczałam tak,  że ludzie popatrzyli się na mnie , a za chwilę usłyszałam dźwięk fleszy
-O cholera! – powiedział Robert i wszedł do najbliższego sklepu. Po chwili był w czapce, śmiesznej peruce i okularach. Nikt go już nie rozpoznał.
-Jagoda- zwrócił się do mnie – Wiesz , że tysiące nastolatek takich jak ty jest we mnie na zabój zakochanych?
-Aleś ty skromny – skarciłam go
-Mówię po prostu jak jest. Jesteś naprawdę ładną dziewczyną, ale przykro mi – nic z tego nie będzie. A na dodatek jestem bezgranicznie zakochany w twojej cioci i chcę ułożyć sobie z nią życie.
-To sobie układaj! Nie będę Wam przeszkadzać, bo mnie już nigdy nie zobaczycie! – powiedziałam i zaczęłam biec
Moje serce biło jak szalone. Już nie muszę robić sobie złudnych nadziei. Lewandowski dał mi jasno do myślenia, że nic do mnie nie czuje… W sumie mu się nie dziwię, małolata ze mnie.
Nie wiem co dalej, do Mileny na pewno już nie wrócę.
Robert poszedł, a ja zostałam sama i usiadłam na pobliskiej ławce. Zaczęłam płakać jak mała dziewczynka, której zabrano lizaka. Po chwili poczułam, że ktoś obok mnie usiadł, ale nie miałam siły podnosić głowę. Dopiero po chwili spostrzegłam, że obok mnie siedzi Adrian.
-Co ty tutaj robisz? – zapytał
-Chyba mieszkam – powiedziałam
-Jak to? Uciekłaś z domu?- zapytał zdziwiony
-Tak – odpowiedziałam oschle , ale nie mogłam tak dłużej udawać i znowu się rozpłakałam
-Ej, nie płacz- powiedział i przyciągnął mnie do siebie.
-Nie mam już po co żyć- powiedziałam przez  łzy
-Nie mów tak! – powiedział
-Nie mam żyć dla kogo! – wykrzyknęłam
-A Twoi rodzice? – zapytał
-Są w Polsce, ale rozwiedli się – powiedziałam
-A Lewandowski? -  zapytał ze śmiechem
-Co ci tak wesoło? Jest z moją ciotką
-Rozumiem. Przepraszam- zmieszał się- To przez niego uciekłaś?
-Zgadłeś - powiedziałam
-A ja?
-Co ty? – spojrzałam na niego dziwnym spojrzeniem
-No, jestem jeszcze ja. Masz dla kogo żyć, chociażby dla mnie – powiedział
Zatkało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, dlatego między nami nastała długa cisza. Zapomniałam, przecież wczoraj powiedział mi co do mnie czuje… Idiotka ze mnie.
-Jeśli  nie chcesz wracać do Mili, to musisz iść ze mną.- powiedział
-I tak nie mam gdzie się podziać – westchnęłam i wstałam
-Mamy jeden wolny pokój w domu, bo moja siostra mieszka w Polsce- wyjaśnił
-Nie wiem czy to dobry pomysł, będę Wam tylko zawadzać- powiedziałam
-No chyba sobie żartujesz! Nie mogę zostawić cię w takim stanie.
Poszliśmy do mieszkania Adriana. W drzwiach przywitała nas jego mama. Adrian poszedł na chwilę do niej, coś jej wytłumaczył i po chwili podszedł do mnie.
 - Zdejmuj płaszcz i myj ręce. Mama zaraz poda zupę
Kiedy siedziałam już przy stole, a Adka jeszcze nie było powiedziałam do jego mamy:
-Ja bardzo przepraszam panią, za to, że tu jestem
-Ty chyba żartujesz! Bardzo się cieszę, że młoda osoba zawitała do nas. Czuj się jak u siebie w domu.
-Dziękuję, pani jest dla mnie za dobra- powiedziałam
To dziwne, że to właśnie ludzie, których najgorzej potraktowałaś podają ci pomocną dłoń, a ci, na których liczyłaś mają to wszystko gdzieś.
___________________________________________________
I mamy Wielkanoc ! :) Lubię Święta, jest wtedy tak rodzinnie. :)
MAM OGROMNĄ PROŚBĘ!!!! JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ/AŚ TEN RODZIAŁ SKOMENTUJ, PONIEWAŻ CHCIAŁABYM WIEDZIEĆ ILE OSÓB CZYTA MOJEGO BLOGA. :)
Chciałabym serdecznie podziękować moim stałym czytelnikom za komentowanie, a szczególnie TOŚCE, GOTZE1O <3 ,  THE MAKIG FUL, FOOTBALLER , MARCIE BULAJSKIEJ ORAZ PYŚKOWI DORTMUND, IZIE TARNOŚ ORAZ OLII.  JESTEŚCIE KOCHANI <3

piątek, 29 marca 2013

Rozdział IX

Cierpi ten, kto kocha, a nie jest kochany...
___________________________________________

Wstałam rano i postanowiłam, że dzisiaj też muszę iść na trening chłopaków. Coś strasznie ciągnie mnie ta piłka…
Poszłam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatkę.
-Siema- przywitała się Mila
-Hej, idziesz dzisiaj do pracy? – zapytałam się
-No tak, a co?- zapytała
-A nic, po prostu chciałabym iść dzisiaj na trening chłopaków- powiedziałam
Milena przyjrzała mi się uważnie i powiedziała:
-Mała, nie rób sobie nadziei u Roberta. On może mieć każdą. Nie chcę żebyś była skrzywdzona- powiedziała
To zabolało. Jakby ktoś uderzył mnie ciężkim kamieniem. Powiedziała to moja własna ciocia, no ale w sumie ma trochę racji. Ale czy to tak widać, że jestem w nim po uszy zakochana? Milena ma czujne oko, ale aż tak…
-Ej, Mila , ale skąd wiesz, że idę na trening dla Lewego? – zapytałam się
-Oj , Jaguś – mi oczu nie zamydlisz – powiedziała
-Ehh- westchnęłam
Milena znowu uważnie mi się przyjrzała i powiedziała:
-Jesteś zakochana
-Nie, no co ty- próbowałam się bronić
-Wiesz, że to mało realne?- zapytała
-Wiem – spuściłam głowę
-Słuchaj Jaguś, tu nie chodzi o ciebie, no może w pewnym sensie. Jesteś naprawdę ładna, ale Lewy jest starszy od ciebie o 9 lat. To trochę dużo… - wytłumaczyła
-Ja wiem- powiedziałam i poszłam do siebie na górę.
Miałam dość wszystkiego. Mila ma rację, przecież Lewandowski jest ode mnie starszy i to dużo.  Ja głupia robiłam sobie nadzieję.
Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Byłam przekonana, że to Mila:
-Siema- usłyszałam głos, bynajmniej nie mojej cioci
Odwróciłam się i zobaczyłam Adriana.
-Hej – powiedziała krótko
-Chciałem ci coś powiedzieć- zaczął
Popatrzyłam się na niego pytająco, a on usiadł obok mnie i powiedział:
- Bardzo mi się podobasz. Cały czas o tobie myślę
Serce zaczęło mi mocniej bić. Co mam mu powiedzieć? Przecież ja do niego nic nie czuję? No może na początku, ale później zobaczyłam Lewego
-Słuchaj, nie zrozum mnie źle, ale póki co chciałabym być sama
Adrian spojrzał na moje ściany, które były obklejone plakatami Lewandowskiego.
-No tak, rozumiem-mój kuzyn – powiedział i poszedł
Było mi ciężko. Miałam mętlik w głowie. Podobam się chłopakowi, do którego kompletnie nic nie czuję, a z kolei ja zakochałam się w napastniku BVB, który traktuje mnie zapewne jak małą dziewczynkę. To wszystko jest takie skomplikowane.
Jednak mimo to postanowiłam iść na trening chłopaków, nie powiedziałam o tym nic Milenie, a zresztą  ona już wyszła.
Szłam wolnym krokiem w stronę stadionu i słuchałam Rihanny. Kiedy słucham muzyki wszystko wydaje się takie kolorowe.
Doszłam na miejsce, usiadłam na trybunach i czekałam, aż chłopaki wyjdą. Po chwili wszyscy wyszli oprócz Lewandowskiego. Klopp był wyraźnie zdenerwowany:
-Do cholery, gdzie on się plącze ?
-Panie trenerze, może ja po niego pójdę – zaoferował się Piszczu. No tak, każdy sposób jest dobry, aby uniknąć rozgrzewki.
-Nie, nie Łukasz . A może ty ? Jak masz na imię? – trener zwrócił się do mnie
-Jagoda- powiedziałam
-Poszłabyś po tą nieszczęśliwą Lewiznę? – zapytał
-Pewnie- powiedziałam i ruszyłam w stronę szatni
Przy wejściu zamurowało mnie. W szatni był Lewy i Milena- całowali się!
-Lewy, trener cię woła- powiedziałam
Gdy mnie zobaczyli odskoczyli od siebie jak oparzeni.
-Jaguś , to nie tak- próbowała tłumaczyć się Mila
Uciekłam, to dlatego moja jakże „kochana” ciocia obdarzyła mnie rano takim pięknym wykładem, jaki to Lewy jest dla mnie nie odpowiedni. Ona jest niewiele lepsza. W końcu ma już 35 lat, czyli jest starsza od niego o 10 lat! Nienawidzę jej, jak mogła mi coś takiego zrobić? Nie zniosę tego. Myślałam, że tutaj w Niemczech wszystko się ułoży, a tak nie jest !
Wyprowadzam się! Nie wiem, gdzie, mogę spać nawet pod mostem, ale tak, żeby ona mnie nie znalazła. Oszukała mnie, próbowała mnie odwrócić od Roberta, żeby mieć wolną drogę. Nie sądziłam, że będę kiedykolwiek, aż tak źle myśleć o mojej cioci.
Wpadłam do domu, wzięłam torbę i spakowałam kilka ubrań i portfel. Wzięłam kartkę papieru i napisałam:
DZIĘKI TOBIE ODCHODZĘ. NIE SZUKAJ MNIE. POZDRÓW SWOJEGO NOWEGO CHŁOPAKA.
Położyłam kartkę na stole i wyszłam z domu. Szłam przed siebie, nie wiem gdzie, bo nie znam wystarczająco tego miasta. Wyłączyłam telefon, na wszelki wypadek gdyby Milena chciałaby do mnie dzwonić. Powoli się ściemniało… Usiadłam na ławce i zawiesiłam wzrok na jakimś drzewie.
Moje życie kolejny raz straciło sens. Dlaczego jest tak, jak już znajduję ten klucz do bram szczęścia, to wtedy ktoś musi wymienić zamek?
____________________________________________________________________
I jest kolejny rozdział ;)
Jak możecie to skomentujcie- one naprawdę motywują i pomagają w pisaniu dalszych rozdziałów.
Życzę Wam Wesołych Świąt Wielkanocnych! ;* Dziękuję, że jesteście ze mną! :)

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział VIII


Jeśli mogę cię mieć tylko w moich snach, chcę spać wiecznie!

________________________________________________
Rano obudziłam się, delikatnie mówiąc- nieogarnięta. Szybko pobiegłam do łazienki i wzięłam prysznic. Potem zmyłam jeszcze mój wczorajszy makijaż i ubrałam się w dresy i bluzę. W sumie dzisiaj nigdzie się nie wybierałam, dlatego postanowiłam postawić na luźny styl.
Zeszłam na dół i zrobiłam śniadanie. Po chwili przyszła Milena:
-No witam moją imprezowiczkę. A tak nie chciałaś iść- przywitała się
-Ja imprezowiczka?- zdziwiłam się
-Nie no , śmieję się, ale przecież widziałam jak tańczyłaś z tym kuzynem Lewego. Wpadł ci w oko?- zapytała
Milena zawsze lubiła pytać prosto z  mostu. Zaczerwieniłam się. Ona uśmiechnęła się tylko pod nosem i zabrała się za robienie herbaty.
W sumie ten Adrian był niczego sobie. Dał mi nawet swój numer, ja też. Jednak wydaje mi się,  że on nie napisze. Przecież nie jestem jakaś znowu tam wyjątkowa. Do ideału mi dużo brakuje, a on przecież może mieć każdą.
Usiadłyśmy z Mileną do stołu.
-Wiesz , że dzisiaj chłopcy nas odwiedzą? – oznajmiła
-Jacy ? – nieskojarzyłam
-Oj ty głuptasie, no chłopaki z Borussi
- Kiedy, bo nie wyglądam za fajnie – powiedziałam
-Powinni być za chwilę. Nie przebieraj się, ślicznie wyglądasz- powiedziała
-Chyba sobie kpisz! – powiedziałam i poleciałam na górę
Ubrałam sobie szorty i koszulkę. Włosy związałam w kitkę i zrobiłam delikatny makijaż.
Boże, co ja robię? Przecież nie mam u nich szans, taka małolata ze mnie. Pomarzyć sobie zawsze można…

Po chwili przyszli chłopacy. Jak po takiej imprezie wyglądali bardzo dobrze. Szczególnie Lewandowski… Te jego oczy… Co ja wyprawiam? Nie mogę tak myśleć!
-Hej – przywitał się Piszczek
-Siema- powiedziała Milena
Do salonu weszli Piszczu, Kuba i Lewy.
-Sami swoi – powiedziałam i uśmiechnęłam się
-Za chwilę przyjdzie jeszcze Adrian- Lewy puścił do mnie oczko i zaczerwieniłam się
-Aha. Ok.- wydukałam
Milena zauważyła moje zakłopotanie, dlatego zmieniła temat
-Macie dzisiaj trening?- zapytała
-Tak, o szesnastej. Może chcecie iść z nami? – zapytał Kuba
-Pewnie, ja chcę, a Ty ? – zwróciła się do mnie
-Słucham? – zapytałam się zdezorientowana
-Widzę, że ktoś się tu zakochał- powiedział Łukasz, a Lewy na mnie spojrzał
Myślałam, że zaraz wybuchnę.
-Jestem !- wszedł Adrian
-No dobrze, że tu jesteś, bo dziewczyna na ciebie czeka- powiedział Lewy i łobuzersko się uśmiechnął
Nie wytrzymałam. Minęłam Adriana i pobiegłam na górę.  Wszyscy myślą, że zakochałam się w Adrianie, a to nie jest prawda… Podoba mi się strasznie Lewy, z tym, że on ma 25 lat, a ja 16. Mogę sobie tylko pomarzyć. Na dodatek kocha się w nim miliony innych nastolatek, a on może mieć każdą.
Leżałam na łóżku przytulona do poduszki, gdy ktoś zapukał. Domyśliłam się, że to Milena, dlateko krzyknęłam:
-Mila, zostaw mnie!
Ktoś nacisnął na klamkę i do pokoju wszedł Lewandowski.
-To tylko ja – powiedział – Chciałem cię przeprosić – usiadł obok mnie
Wstałam z łóżka i odwróciłam się do niego tyłem.
Lewy rozejrzał się po pokoju i nie mógł nic powiedzieć. Nie dziwię się mu w końcu. Na ścianach było pełno plakatów Lewego. Wczoraj Milena mi je dała i postanowiłam je sobie przywiesić.
-Zostaw mnie – powiedziałam
-Jagoda, nie chciałem. Przepraszam- powiedział
I jak tu się na takiego gniewać?
-Chodź, pójdziesz z nami na trening – zachęcił mnie
-No dobrze- odwróciłam się do niego, tak, że nasz wzrok się spotkał. Mało co nie utonęłam w jego oczach. Lewandowski, co ty ze mną wyprawiasz? Odkąd cię poznałam nie myślę o niczym innym.
-Chodźmy do salonu – powiedziałam i wyszliśmy
Na dole siedziała Milena z Kubą i Piszczem.
-A gdzie Adrian? – zapytał się Lewy
-Powiedział, że idzie do domu – powiedział Błaszczu
-To przeze mnie? – zapytałam się
-Nie wiem, raczej przez Roberta- powiedział
Postanowiliśmy już iść , bo do treningu została godzina. Szliśmy powoli, z przodu Milena z Piszczkiem i Kubą, a z tyłu ja z Lewym. Cieszyłam się, że idę obok niego, ale on cały czas pisał nerwowo esemesy. Pewnie do swojej dziewczyny. Gdy dochodziliśmy do stadionu powiedział:
-No to wygląda na to, że  jestem wolny?- powiedział
-Zerwałeś z Anką? No chłopie, piona- zakomunikował Piszczu
-Ona ze mną zerwała i to przez esemesa. Byłem dla niej zwykłą zabawką.
W duchu się ucieszyłam, że nie ma dziewczyny, ale zaraz sobie pomyślałam jak oni coś takiego odreagowują . Idą do klubu i później na drugi dzień mają już nową.
Ja z Mileną poszłyśmy na trybuny, a chłopaki do szatni. Zauważyłam, że na samej górze siedzi Adrian. Postanowiłam do niego napisać, żeby zszedł do nas. Szybko odpisał: „Wole tutaj”
Okej, Jak nie to nie. Próbowałam być miła, ale jak widać on mnie totalnie ignoruje.
Po chwili chłopcy wyszli na boisko. Mario i Marco wesoło do mnie pomachali… Nie, przepraszam to było do Mileny, a Lewy zdaje się uśmiechnął się, ale sama nie wiem do kogo…
Trening był bardzo intensywny. Nawet raz Lewandowski wykopał piłkę na trybuny, tak, że ją złapałam. Byłam prawie pewna, że zrobił to specjalnie. Może chce przypodobać się Milenie… Tak, na pewno. Przecież ona jest bardzo ładna, a na dodatek interesuję się piłką nożną. Co tu dużo mówić, jest przecież ich fizjoterapeutą.
Po skończonym treningu Lewy do nas podszedł. Myślałam, że chce porozmawiać z Mileną, ale zwrócił się do mnie:
-Chciałabyś autograf od najprzystojniejszego piłkarza na świecie?
-Naprawdę mogę dostać go od Piszczka? – zaczęłam się śmiać
-Oj, ty, oj ty . Jeszcze się policzymy – Lewy zrobił słodki uśmieszek i pobiegł do szatni
Czekałyśmy z Mileną przed stadionem, Adrian gdzieś się zmył. W końcu chłopaki do nas podeszli.
-No nareszcie- powiedziała Mila
-Nie narzekaj, dziewczyny stoją dłużej przed lusterkiem- powiedział Łukasz
-Ja nie! – zaprotestowałam
-No to pewnie, że ty nie- powiedział Lewy- Bez makijażu jesteś ładna
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Czy to możliwe, żeby gwiazda polskiego futbolu mnie zauważyła? Ja szesnastolatka z Wrocławia, cicha, niezbyt atrakcyjna- przynajmniej mi się tak wydaje.
Chłopcy odprowadzili nas pod dom i pożegnali się z nami.
-Oj coś widze, że Lewy ma do ciebie słabość- powiedziała Mila, kiedy byłyśmy już same
-Wydaje ci się- powiedziałam i poszłam do siebie na górę
Kolejny raz drzwi z napisem SZCZĘŚCIE się przede mną otwierają .
________________________________________________________
Przepraszam Was za tak dlugą przerwę, ale tyle się wydarzyło... Najpierw porażka z Ukrainą, a potem pojechałam na Narodowy na Polska- San Marino. :) Emocje niesamowite. Myślę, że Kosecki bedzie legendą. Zobaczycie jeszcze.... :) :) :) :) :)

środa, 20 marca 2013

Rozdział VII


JJutro dla każdego z nas pozostaje zagadką, ale ta zagadka powinna wywoływać uśmiech na ustach i budzić pragnienia, nie strach czy odrzucenie.
________________________________________
Obudziłam się w  moim nowym pokoju. Był naprawdę śliczny. Ściany były pomalowane na kremowo, a meble były białe. Jednocześnie było w nim tak jakoś przytulnie. Czułam się w nim naprawdę bezpiecznie. Postanowiłam wstać, w sumie mam dzisiaj już drugi dzień wakacji. Wstałam i poszłam do łazienki. Na dworze było ciepło, dlatego ubrałam się w czarne szorty i białą, zwiewną bluzkę.

Zeszłam do kuchni. Na stole było przygotowane pyszne naleśniki i herbatka. Milena jest niezastąpiona!
-Hej- przywitałam się
-No siema, jak się spało w nowym domu? – zapytała
-Fantastycznie. Mieszkanie jest prześliczne- powiedziałam
-No wiem, ja to mam gust- zaśmiałam się
-Pewnie, co dzisiaj robimy?  - usiadłam przy stole
-Niespodzianka. Jak zjesz śniadanie to powiem ci
-No już dobrze, dobrze- powiedziałam i wzięłam kęsa naleśnika. Milena jest mistrzynią w gotowaniu.
Po śniadaniu Milena powiedziała:
-No to musimy kupić ci parę nowych ubrań
-Ale Milenko, ja wszystko mam: trampki, spodnie, szorty- wymieniałam
-Ale nie masz sukienki! Idziemy dzisiaj na imprezę! – powiedziała
-Ale jak to? – zapytałam zdziwiona
-Już ci mówię. Będzie to impreza organizowana przez Borussie Dortmund. Trener uznał, że muszę poznać się z chłopakami.
-To super, ale przecież to ty jesteś zaproszona- powiedziałam
-Spoko, już wszystko załatwione- ty też jesteś zaproszona- powiedziała
-Dzięki – powiedziałam obojętnie
-Nie cieszysz się, że poznasz piłkarzy? – zapytała z uśmiechem
-Sama nie wiem, chyba się cieszę- powiedziałam
Czy ja się cieszę? Możliwe. Po prostu jakoś nie przepadam za piłką nożną, a znając życie na tej imprezie tematem tabu będzie nożna. Masakra, ale nie zrobię przykrości Milenie i pójdę na tę imprezę. Przynajmniej kupię sobie coś ładnego.
Pojechałyśmy z Mileną do centrum handlowego. Po długim myszkowaniu po sklepach wybrałam sobie bardzo ładną, krótką sukienkę.

Gdy wróciłyśmy do domu dochodziła godzina szesnasta, a impreza zaczynała się o dziewiętnastej. Miałam jeszcze trochę czasu, dlatego wskoczyłam pod prysznic, a potem zrobiłam sobie maseczkę na twarz z ogórka. Potem delikatnie się pomalowałam i ubrałam w sukienkę. Milena też się nieźle odstawiła. Wyglądała ślicznie, w krótkiej czarnej sukience.
Na imprezę pojechałyśmy samochodem, gdyż klub,  był jakieś pięć kilometrów od nas.
Weszłyśmy do pabu. Było już wiele osób. Rozpoznałam Lewandowskiego, Piszczka i Błaszczykowskiego. Chłopaki od razu do nas podeszli.
-Heeej- przymilił się Piszczu – Słyszeliśmy, że będziemy mieć tu rodaczki
-No tak.- powiedziała Milena- Jestem Mila
-Ja Łukasz, ten krezol to Kuba, a ten tu to Lewy- powiedział
-Spoko-powiedziała
-Zatańczysz? – zapytał Łukasz
-Pewnie- odpowiedziała Milena i zostawiła mnie samą. Poszłam usiąść do jakiegoś wolnego stolika. Lewy z Kubą zauważyli, że siedzę sama:
-A ty jak masz na imię? – zagaił Błaszczu
-Jagoda- powiedziałam
-Jesteś córką Mileny? – zapytał Lewy
-Hahah , Nie – zaśmiałam się- Jest moją ciocią
-Ładną masz ciocię- powiedział Lewy
Poczułam jakby takie delikatne ukłucie w  srodku.  Przecież oni mogę zainteresować się tylko Milą, a nie mną… Jakimś tam dzieciakiem…  Było mi smutno, Milena cały czas tańczyła z piłkarzami, a ja siedziałam sama. Nagle podszedł do mnie chłopak mniej więcej w moim wieku.
-Siema- przywitał się
-Hej – powiedziałam i uważnie mu się przyjrzałam
-Jestem Adrian, a Ty?
-Milena – uśmiechnęłam się
-Miło mi. Jesteś tu na stałe?
- Tak, będę chodziła tutaj do liceum- powiedziałam
-O, ja też! Haha! Jaki zbieg okoliczności! – zaśmiał się
Całą imprezę przegadaliśmy. Okazało się, że jest to kuzyn Lewego, który podobnie jak ja miał dość rodziców i wyprowadził się do Niemiec.
Jak dobrze, że poszłam na tą imprezę. :) :)
___________________________________________________________
Kolejny rozdział, mega krótki za co przepraszam :( 

nie.”

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział VI

Chwile szczęścia którymi się cieszymy, przychodzą niespodziewanie. To nie my je chwytamy, ale one nas chwytają
_______________________________________

Wstałam dzisiaj rano niezwykle promienna i wypoczęta. Nie zdarzało mi się to ostatnio zbyt często. Nareszcie jest już po zakończeniu, mogę odciąć się od tych wszystkich ludzi, którzy mnie zranili. To takie miłe uczucie, kiedy się wie, że stawia w swoim życiu kropkę i zaczyna pisać wszystko od nowa.  Jestem naprawdę szczęśliwa, że mogę wyprowadzić się do Mileny. Rodzicami już się nie przejmuję. Sami zrobili sobie nawzajem krzywdę, żadne z nich nie było bez winy. Już za niecałą godzinę Milena ma się pojawić i jedziemy. Tylko jeszcze muszę pożegnać się z mamą… Jak dla mnie nie będzie to trudne, ale mimo to , że nie jest już z tatą, nadal jest moją mamą i wiem, że i tak będę za nią tęskniła. To dziwne uczucie, ale w sumie czuję się teraz jak ptak, którego właśnie wypuszcza się na wolność.       Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Oczywiście była to Milena:
-Hej! Gotowa? – zapytała
-Tak, tutaj są moje walizki. Tylko jeszcze , no mama – pokazałam na drzwi gabinetu
-To ja pójdę do samochodu, a ty pożegnaj się- powiedziała i wyszła z moimi walizkami
Wzięłam głęboki oddech i weszłam do pokoju mama. Siedziała przy biurku na skórzanym, białym fotelu przy swoim laptopie. Kiedy weszłam odwróciła się do mnie i zapytała:
-Już jedziesz?
-Tak, mamo.
-To życzę ci szczęśliwej drogi i żeby życie ułożyło ci się lepiej niż tutaj. Zdaję sobie z tego sprawę, że ja i tata cię skrzywdziliśmy- próbowała się tłumaczyć
-Wiem, ale nie martw się już tym, będę dzwonić- powiedziałam
-To pa pa Jagódko- powiedziała niezwykle łagodnie i przytuliła mnie
Mimo tego, że mam już szesnaście lat, naprawdę ucieszyłam się z tego gestu. Bardzo mi go brakowało. Teraz wiem, że na pewno będę za nią tęsknić.
-Mamo, muszę już lecieć, bo Milena czeka- powiedziałam
-Dobrze, już dłużej cię nie zatrzymuję. Zadzwoń jak dojedziesz- powiedziała
Wyszłam na dwór. Zdziwiło mnie zachowanie mamy. Może przestraszyła się, że może mnie stracić, że jak wyjadę to o niej zapomnę? Sama nie wiem.  Teraz wiem, że nie jestem dla niej obojętna tak bardzo jak mi się wydawało.
Weszłam do samochodu. Przez pół drogi milczałam, bo słuchałam muzyki i zastanawiałam się jak będzie wyglądać moje życie.  Potem zobaczyłam, że zamiast do Warszawy skręcamy w stronę … Dortmundu? Przynajmniej tak wyczytałam ze znaków.
-Milena gdzie my jedziemy? – zapytałam zdziwiona
-Ehh, myślałam, że się nie zorientujesz. Miała to być niespodzianka- powiedziała
-O jakiej niespodziance ty mówisz? – zapytałam niemal podnosząc się z siedzenia
-Dostałam świetną pracę w Dortmundzie, a z tego co wiem świetnie znasz niemiecki- powiedziała
-No niby znam, no ale to znaczy, że my tam zamieszkamy na stałe?- zapytałam się
-Kontrakt mam na rok. Później się zobaczy. Nie chciałam ci nic wcześniej mówić, bo twoja mama na pewno by się nie zgodziła.- przyznała
Nic z tego nie rozumiałam. Jak mam niby odnaleźć się w Niemczech? Przecież mam tam chodzić do liceum! Jeju, mój świat znowu stanął do góry nogami. Nie mam pojęcia co o tym sądzić. Dortmund, coś mówi mi to miejsce.
-Milena, a jaka dokładnie jest ta praca? – zapytałam
-Fizjoterapeuta w klubie piłkarskim- powiedziała
Zatkało mnie. Milena w klubie piłkarskim?
-Milena, ale to w tej Borussi Dortmund może? – zapytałam
-Tak, dokładnie tak- powiedziała
-A tam nie przypadkiem ten Lewandowski gra czy jak mu tam? – zapytałam się
-Tam, a co wpadł ci w oko? – zapytała śmiejąc się
-Nie, po prostu byłam ciekawa. Z tego co wiem to też Błaszczykowski i Piszczek tam grają, no nie?
-Tak. Wow, ja widzę kochana, że ty się nieźle w piłce orientujesz- powiedziała
-Nie lubię piłki nożnej- powiedziałam wypierająco
-Tak, tak- uśmiechnęła się
-Milena, czyli ja będę chodziła do liceum w Dortmundzie?- zapytałam
-Właśnie, prawie zapomniałabym. Mam dla ciebie świetne liceum. Z profilem językowym , chyba coś dla ciebie. Zresztą możesz sobie przejrzeć- podała mi ulotkę
Liceum wyglądało na bardzo ciekawe. Chwaliło się świetnymi profilami dziennikarskimi, językowymi, matematycznymi.
Może jednak odnajdę się tutaj? W końcu przez pięć lat uczyłam Si dodatkowo niemieckiego i nie da się ukryć, że umiem płynnie mówić. To byłaby naprawdę świetna przygoda! Już się w sumie nie gniewam na Milenę, chciała mi zrobić niespodziankę.
-Mila, a kiedy będziemy na miejscu? –zapytałam
-Za jakąś godzinkę- powiedziała
-To świetnie – ucieszyłam się i postanowiłam się chwilkę zdrzemnąć
**
Obudziła mnie Milena.
-Hej, śpiochu! Jesteśmy na miejscu! – powiedziała
Otworzyłam oczy i zobaczyłam ogromny stadion, zapewne Signal Iduna.
-Wow! – powiedziałam
-Właśnie tutaj będę pracować. Nasze mieszkanie jest pięć minut drogi stąd. Fajnie, no nie? – zapytała się
-Fantastycznie- nie mogłam się nadziwić
Wzięłyśmy walizki i poszłyśmy na wskazany adres. Milena miała już klucze. Mieszkanie bardzo szybko znalazłyśmy. Było w naprawdę  ślicznej okolicy. Obok stadion, kawiarnia i cudowne ogrody z kolorowi kwiatami. Mila przekręciła zamek w drzwiach.
-Jeej – zdołałam tylko tyle powiedzieć
Mieszkanie było naprawdę ogromne. Miało dwa piętra. Ściany były w pastelowych kolorach. Kuchnia duża, z wyspą na środku, szafkami na pilota. Salon jeszcze bardziej zachwycał: piękne, nowoczesne meble, biała sofa i duży telewizor plazmowy. Na górze dwie sypialnie i łazienka. Wyglądało to imponująco! Na dodatek był jeszcze przepiękny widok z tarasu- na stadion.
Coś mi się wydaje, że jednak znalazłam ten klucz, który otwiera drzwi z napisem: SZCZĘŚCIE
__________________________________________________________
Jest już szósty rozdział! :) :) :) Zostawiam Wam go do Waszej opinii. Każdy komentarz jest cenny.
Dziękuję Wam, ponieważ wiem, że mam dal kogo pisać . :)

sobota, 16 marca 2013

Rozdział V

Nie masz wpływu na to, jak umrzesz. Ani kiedy. Możesz tylko zdecydować, jak żyć. Teraz.
__________________________

Wstałam dzisiaj rano w beznadziejnym humorze. Mam wszystkiego dość. Nie rozumiem, jak rodzicie mogli mi coś takiego zrobić. Mną się już nie przejmują, nie myślą, że mi może nie pasuje taka sytuacja. To wszystko bez sensu… Dzisiaj ma przyjść rehabilitant. Mama pewnie już wyszła do pracy i będę musiała sama go wpuścić.  Trudno, muszę zejść na dół i na niego czekać. Z trudem ubrałam się w dresy i luźną koszulkę. Potem poszłam do kuchni. Zobaczyłam, że na stole czekało na mnie śniadanie. Myślałam, że już zapomni. Bardzo często tak się działo.
Zjadłam śniadanie i włączyłam telewizor. Leciał akurat jakiś program plotkarski. Nic ciekawego, nie lubię plotek. Po chwili ktoś zadzwonił do drzwi. Miałam nadzieję, że był to rehabilitant. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Nie wierzyłam. W drzwiach stał mój kolega  Kostek. W sumie to on podobał mi się od piątej klasy podstawówki, ale jakoś nigdy nie zwracał na mnie uwagi. A teraz stał w moich drzwiach.

-Hej- przywitał się
-Cześć- powiedziałam niepewnie
-Mogę wejść? – zapytał
-Tak, wchodź
-Więc tak – usiadł na kanapie – Jagoda, chcę ci powiedzieć, że ja nie jestem zamieszany w Twój upadek- powiedziała jednym tchem
Nie wiedziałam co powiedzieć. Zawsze przy nim odbierało mi mowę.
-Yyy, ok.- wydukałam
-To wszystko Zuzka z dziewczynami zaplanowały, ja nawet o tym nie wiedziałem. Dopiero powiedziały mi wczoraj. – wytłumaczył się
-W porządku – powiedziałam spokojnie- Nie będę musiała ich już widywać. Wyprowadzam się
-Ale jak to ? – zapytał
-Wyjeżdżam z Wrocławia- powiedziałam
-No, ale przecież ty miałaś iść to ogólniaka, ja też… - powiedział
-No i co z tego ? – zapytałam zdziwiona
-No bo ja tylko dla ciebie tam chciałem iść- powiedział
Oblałam się rumieńcem, nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam przekonana, że Kostek idzie do liceum tylko dlatego, że idzie tam Zuzka. Byłam przekonana, że na nią leci.
-Ja nie wiem co powiedzieć- wydukałam
-Nie wyjeżdżaj, proszę cię- powiedział
-Już zdecydowałam- powiedziałam- Przepraszam
Kostek popatrzył się na mnie i powiedział :
-Od zawsze mi się podobałaś, szkoda, że już wyjeżdżasz
Ja niby mu? Jeszcze się na to nabiorę. Pewnie mnie w coś wkręca. Niemożliwe, przecież Kostek jeszcze niedawno nie wiedział o moim istnieniu. To podejrzane
-Możesz już iść?- zapytałam
Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony, ale wstał i udał się do wyjścia.
-Myślałem, że ja też ci się podobam- powiedział
-Kostek, to nie jest ani dobry czas ani miejsce na takie wyznania- powiedziałam
- Szkoda. Podejrzewam, że i tak nie znajdziesz nikogo lepszego ode mnie- rzucił na pożegnanie i wyszedł
To zabolało. Ja wiem, że Kostek pochodziłby ze mną tydzień może dwa, a potem  by mnie rzucił. Znam go doskonale i wiem, że byłabym tylko chwilową zabawką.
Muszę mu pokazać, że będę szczęśliwa bez niego! Teraz jestem już w stu procentach przekonana, że muszę stąd wyjechać. Gdyby nie rehabilitacja i szkoła, już by mnie tutaj nie było.
Koło południa przyszedł rehabilitant. Kazał mi robić różne ćwiczenia. Nie tylko na zajęciach, ale również przed snem, rano i w ciągu dnia. Najważniejsze, żeby moja noga była sprawna. Później tylko zakończenie roku i wyjazd do Warszawy. Cieszę się ogromnie, że tak to sobie wymyśliłam. Milena jest naprawdę świetną osobą, myślę, że będzie dla mnie miła. Zresztą ona jest taka dla każdego- chodzący anioł. Mimo tego, że do głowy przychodzą jej różne szalone pomysły, jest bardzo wrażliwa i kochana. W sumie trochę jej nie ogarniam, ale to chyba właśnie o to chodzi. W każdym człowieku tkwi jakaś zagadka, którą trzeba rozwiązać.
Muszę się jeszcze trochę sama ponudzić
****
Dwa tygodnie później.
Rodzice mają już dziś pierwszą sprawę rozwodową. Boże, to jakiś koszmar. Mam dość. Pewnie zapytacie się: Czym się przejmujesz? To nie twoja sprawa! Jednak ja mam się czym przejmować. Jestem jednym ze świadków. Nie wiem o co będę pytana, na pewno z kim będę mieszkać. Już zdecydowałam, że u Mileny. Milena też będzie na rozprawie.
Siedziałam w salonie i czekałam na mamę. Zeszła , była jak zwykle ubrana bardzo elegancko.
-Mamo, czy ty chcesz to naprawdę zrobić? Może da się to jeszcze naprawić?
-Jagoda, już o tym rozmawialiśmy – powiedziała ostro mama i dodała- Zbieraj się, bo wyjeżdżamy
Co miałam zrobić? Poszłam do samochodu za mamą. Po chwili byłyśmy w sądzie. Z tego co wiem mama wynajęła bardzo dobrego adwokata, tata też. Boję się, że zamiast ze sprawy sądowej wyjdzie jakaś totalna szopka.
Sprawa się zaczęła. Siedziałam na korytarzu. Byłam drugim świadkiem. Po pół godzinie przesłuchiwania pierwszego  świadka, którym była Milena- weszłam ja. Sala wyglądała tak bardzo obco. Popatrzyłam na mamę- miała zapłakane oczy. Natomiast tata zachowywał kamienną twarz.
Sędzia powiedział:
-Proszę się nam przedstawić, podać wiek, miejsce zamieszkania
-Nazywam się Jagoda Hamilton. Mam 16 lat, uczę się i mieszkam we Wrocławiu
-Dobrze. Jako córka obu stron możesz odmówić składania zeznań. Jakie jest twoje stanowisko? – zapytał
-Chcę zeznawać- powiedziałam
-W takim razie proszę słuchamy Cię. Powiedz nam jak układało się między twoimi rodzicami?
-Panie Sędzio, ja nie mogę tego nazwać małżeństwem. Moi rodzicie praktycznie ze sobą już nie rozmawiali. Każdy był zajęty pracą, mną również się nie bardzo interesowali. Bardzo często siedziałam w domu sama.
-Dobrze. Muszę cie o to zapytać. Z którym z rodziców chciałabyś mieszkać po sprawie ?
- Z żadnym z rodziców. Już to ustaliliśmy- będę mieszkała u cioci w Warszawie
-Rozumiem- masz takie prawo. Bardzo dziękuję ci, możesz usiąść.
Usiadłam koło Mileny.  Następnym świadkiem była jakaś kobieta, której kompletnie nie znałam. Okazało się później, że to nowa „dziewczyna” ojca. Byłam na niego strasznie zła.  Jeszcze później okazało się, że mama też ma kogoś. Czyli oboje nie są bez winy. Cały czas zastanawiam się jak mogli to zrobić… Nie mam już siły.
Sprawa zakończyła się tym, że będzie jeszcze następna sprawa! Ale na szczęście ja już nie będę w to zamieszania i nie chcę.
Wyszliśmy z Sali. Byłam strasznie zła na mamę. Jak mogła… Jak tata mógł tak zrobić. Już nie chcę o tym myśleć, mam tego wszystkiego serdecznie dość.
Jeszcze tydzień do zakończenia roku szkolnego. Już nie chodzę do szkoły, nie miałam ochoty iść do mojej okropnej klasy. Wystarczy, że będę musiała się z nimi spotkać na zakończeniu.
Z nogą już jest wszystko w porządku. Oczywiście mam ćwiczyć, ale już sama bez problemu poruszam się. Postanowiłam sobie trochę poprawić humor i wybrać się na zakupy. Milena mi obiecała, że pójdzie ze  mną. W sumie to dobrze, bo nie mam ochoty siedzieć w domu sama.
Ubrałam się w rurki i bluzkę , wzięłam torebkę i udałam się do centrum handlowego, bo tam umówiłam się z Milenką.
Po sklepach chodziłyśmy chyba ze cztery godziny, a potem poszłyśmy do kawiarni. Kupiłam sobie dwie pary nowych spodni, kilka bluzek, nowe trampki i szorty. 




Ogólnie byłam bardzo zadowolona. Chociaż na chwilę zapomniałam o zmartwieniach domowych… W sumie już nie będę musiała się dłużej martwić. Już jutro wyjeżdżam z Mileną do Warszawy. Nareszcie uwolnię się od tego wszystkiego. Mam nadzieję, że moje życie nareszcie nabierze sensu…
_________________________________________________________
Miałam coś napisać jutro, ale jednak dzisiaj, bo naszła mnie wena . :)
CZYTAM=KOMNETUJĘ :D

piątek, 15 marca 2013

Rozdział IV

Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał: ''Walcz, Kochaj, Cierp''.
________________________________________________________________

Następny tydzień minął mi bardzo szybko. Mimo tego, że nie miałam jakiegokolwiek towarzystwa. Jedynym towarzyszem był mój gips na nodze i laptop. Jeśli chodzi o rękę jest już całkowicie sprawna. Nie ukrywam, bardzo mnie to cieszy. Lekarze mówią, że rehabilitacja nogi nie powinna potrwać długo. W sumie są jakieś plusy. Ogólnie bardzo, bardzo się cieszę, że już stąd wychodzę. Tak, już  za godzinę rodzice przyjeżdżają i wychodzę stąd prawie o własnych siłach, bo o kulach. Przez kilkanaście dni będzie przyjeżdżał do mnie rehabilitant. Wolę być sto razy w domu, gdzie mam swoje ukochane, ogromne łóżko z futrzanymi poduszkami  niż siedzieć w szpitalu zamknięta w czterech ścianach.
W sumie jest już początek czerwca i za równy miesiąc jest zakończenie roku szkolnego… Na szczęście już nie będę musiała więcej widywać ludzi, którzy wyrządzili mi taką krzywdę. W sumie do dzisiaj nie mogę uwierzyć,  że przyszło im coś takiego na myśl. To byli moi przyjaciele, a tak naprawdę okazali się zwykłymi intruzami.  Nie chcę już patrzeć w przyszłość. Było, minęło. Na drugi raz będę miała nauczkę z kim się zadaje. Na szczęście w Warszawie u cioci nikt nie będzie wiedział jaki  mam dom i kim są moi rodzice. Będę mogła pokazać się, po prostu z ludzkiej strony. Nikt nie będzie mi zazdrościł, czyli będę miała mniej wrogów. Niestety okazuje się, że w moim rodzinnym mieście miałam ich więcej niż myślałam. Mam serdecznie dość Wrocławia! Jeszcze muszę wytrzymać ten miesiąc. Dam radę. A później Milena mnie zabiera i zaczynam życie od początku . Już się nie mogę doczekać.
Z moich rozmyślań wyrwali mnie rodzice. Tata powiedział:
-No witaj! Gotowa?
-Tak- uśmiechnęłam się i dodałam- Tam jest moja torba
-To ja ją wezmę, a mama pomoże ci zejść. Byliśmy już u lekarza, wszystko załatwiliśmy – powiedział
-Dziękuję. Jak już dobrze, że jedziemy do domu- odetchnęłam z ulgą
W tej chwili do Sali weszła mama. Jak zwykle elegancka.
-Jak się masz kochanie? – zapytała
-Czuję się świetnie – powiedziałam
Cieszyłam się z tego, że wychodzę ze szpitala, że za miesiąc już mnie tu nie będzie. Miałam nowy pomysł na życie, jakieś perspektywy. Tak, jestem szesnastolatką.
Wzięłam swoje kule i przy pomocy mamy zeszłam po szpitalnych schodach. Wyszliśmy na dwór. Jak ja dawno nie czułam zapachu majówek. Pogoda była śliczna, to tak jakby cały świat się do mnie uśmiechał. Śmieszne, prawda?
Tata otworzył  i drzwi i weszłam do samochodu. W środku na zmianę mama z tatą rozmawiali przez telefon. Przyzwyczaiłam się już do tego.  Na szczęście ciocia Milena jest fotografem, nie musi dużo rozmawiać przez telefon. Zawsze odbiera, a jeśli chcę dodzwonić się do rodziców zazwyczaj mają zajęte.
Zanim zdążyłam się zorientować podjechaliśmy na plac naszego domu. Zapomniałam jaki jest duży. W sumie ta wielkość przerażała mnie. Często siedziałam w domu sama. Jedna osoba w domu  o powierzchni  400 m2. To dziwne , po co moim rodzicom dom na piętnaście osób? W młodości lubili zapraszać znajomych , niemal codziennie urządzali prywatki, ale kiedy tata rozkręcił biznes, a mama miała co raz więcej artykułów do napisania postanowili z  tego zrezygnować.  W sumie moi rodzice już ze sobą nawet nie rozmawiają. Zauważyłam to jak odwiedzali mnie w szpitalu. Praktycznie można powiedzieć, że się ignorują.
Wysiadłam z samochodu, mama też, ale tata został. Zapytałam:
-Masz jeszcze jakieś załatwienia?
-Mama ci wytłumaczy – powiedział i odjechał
Popatrzyłam pytająco na mamę.
-Mam dużo pracy. Mogłabyś do mnie nie wchodzić? – zapytała się i zamknęła się w swoim gabinecie
Było mi bardzo smutno. Czemu rodzice się tak zachowują? Nic nie rozumiem. A może… Oni już nie mieszkają razem? Przeszła mi przez głowę ta okropna myśl. Postanowiłam sprawdzić sypialnię rodziców. Pokuśtykałam do pokoju i otworzyłam szafę taty: NIE BYŁO UBRAŃ!
Czyli przez cały czas mnie oszukiwali. Chcieli pozorować parę. Nie udało im się tego utrzymać w tajemnicy. Ciekawe kiedy zamierzali mnie o tym powiadomić? Czemu znowu nic się nie układa? Dlaczego to zawsze mi się takie rzeczy przytrafiają?  Nie ogarniam mojego życia…
Usiadłam na łóżku i postanowiłam nad wszystkim się zastanowić. Obwiniałam o wszystko pracę rodziców. Wiadomo, każdy pracował gdzie indziej, a w domu też spędzali czas w osobnych pokojach.  W sumie ze sobą nie rozmawiali, no tak to nie miało sensu. Jednak szkoda, że mi o tym nie powiedzieli. Muszę iść porozmawiać z mamą , tak nie będzie.
Zeszłam do gabinetu, delikatnie zapukałam i weszłam:
-Jagoda, mówiłam ci, żebyś mi nie przeszkadzała- powiedziała mama
-Mamo, wiem, ale musisz mi coś wyjaśnić. Czy wy się rozstaliście? -  zapytałam
Mama wstała i oparła się o regał. Głośno westchnęła i powiedziała:
-Jagoda i tak się dowiesz, więc…- zawiesiła głos- Tak, rozstaliśmy się. Uznaliśmy, że coś co  było między nami totalnie wygasło. Po prostu, nie pasujemy do siebie
-Czyli rozwodzicie się?- zapytałam
-Tak, już złożyłam papiery- powiedziała
-Mamo, jak mogliście- zapytałam z łzami w oczach
-Kochanie, my cię w to nie mieszamy. Tylko jest sprawa, z kim będziesz chciała mieszkać?
-Z Mileną! – powiedziałam i trzasnęłam drzwiami
Poszłam powoli na górę i położyłam się na łóżku. Zaczęłam płakać. Po policzku spływał mi potok łez. Jak mogli coś takiego zrobić! I to jeszcze wszystko za moimi plecami! Dlaczego to zawsze ja muszę przeżywać najwięcej! Jestem taka bezsilna, nie wiem co robić!
____________________________________________________________________
 Krótki rozdział, wybaczcie ;) Pozdrawiam i zachęcam do komentowania, bo one naprawdę dodają skrzydeł :)

środa, 13 marca 2013

Rozdział III

Życie jest zbyt krótkie, by udawać kogoś, 

kim się nie  jest.

_____________________________________

Tydzień później:
Hura! Dzisiaj właśnie zdjęto mi gips z ręki! Jeszcze ta noga, no ale… Będę musiała wytrzymać jeszcze tydzień, a później rehabilitacja i wyjeżdżam. Jeju, to dziwne przeświadczenie, że ludzie, których uznawałaś za najlepszych przyjaciół wyrządzili ci takie świństwo i się po prostu od ciebie odwrócili. Znasz do uczucie?  Ja tak i naprawdę nie polecam. Całe dnie spędzone w szpitalu dały mi bardzo dużo do myślenia. Nie chciałam dzwonić jeszcze do cioci. Muszę sobie najpierw wszystko uporządkować i poukładać. … Może to ze mną jest coś nie tak? Przecież chcieli się mnie pozbyć… Musieli mieć jakiś powód. Strasznie źle się z tym czuje, że ktoś chciał mnie zabić. Wiem, że  Zuza nie powiedziała dokładnie tego, no, ale powiedziała przecież bardzo podobnie. Nie sądziłam, że może być taka chamska. Była naprawdę bardzo dobrą koleżanką. Mogę powiedzieć, że powoli stawała się moją przyjaciółką. Szkoda, że zawsze musi być inaczej, niż ja chcę. Zapomniałam  , ja zawsze muszę być tą , która ma najwięcej przeciwności losu. Posiadanie bogatych rodziców nie jest takie super jakby się komuś mogło wydawać. Ludzie udają, że cię lubią, zadają się z tobą , tylko, że masz kasę. Chodzi im o to, że możesz postawić lody całej klasie albo żeby pożyczyć dwie dyszki, bo jak powtarzają : „Przecież dla ciebie to nic”. Mylą się. Moja klasa jest naprawdę żałosna. W sumie teraz dochodzę do wniosku, że ja tam w ogóle nie pasowałam. Naprawdę, niektórzy zachowują się jak dzieci. A o Zuzce już nie wspomnę… Moja własna koleżanka przeszła na „ciemną” stronę klasy i po prostu była ich wykonawcą. Oni wymyślili, a ona po to, żeby się im przypodobać zrobiła to. Namówiła mnie na mecz i zepchnęła ze schodów. Gdyby naprawdę mnie szanowała i lubiła, to nigdy nie posunęłaby się do czegoś takiego…
Mówi się trudno, ja też w sumie byłam trochę głupia. W sumie, niby dlaczego głupia? Dlatego, że myślałam, że mam prawdziwego przyjaciela, kogoś przed kim będę mogła się otworzyć, wypłakać i wyżalić? Zamiast przyjaciela dostałam… nieprzyjaciela. Dziwnie to brzmi, prawda? NIEPRZYJACIEL. Dla mnie lepsze to określenie niż wróg. Mam bardzo dużo nieprzyjaciół. To takie przykre. Mam nadzieję, że jak przeprowadzę się do cioci zacznę życie od nowa! Znajdę nowych, prawdziwych przyjaciół, wszystko sobie ułożę i będę o wiele bardziej wrażliwsza na moje otoczenie. Teraz życie dało mi już kopa, dlatego mam nadzieję, że na następnego sobie nie zasłużę. Mam nadzieję, że  Milena przyjmie mnie. W końcu to moja ulubiona ciocia. Po pierwsze to jest bardzo młoda i ładna, a po drugie pozwala mi do siebie mówić po imieniu, ale czasem się zapominam i mówię po prostu ciociu. Ona wtedy mówi, że czuje się staro. Może i tak, ale na pewno tak nie wygląda. Mało tego, że jest piękną kobietą, kibicuje też naszej reprezentacji oraz niemieckiemu klubowi , chyba Borussi czy coś. Ja tam nie przepadam za piłką, no ale Milenę uwielbiam, za to, że jest taka oryginalna.
W sumie już nie mogę dłużej wytrzymać i chyba do niej zadzwonię. Tak bardzo się za nią tęskniłam. Wzięłam telefon i wykręciłam do cioci.
-Halo? – odezwał się głos
-Hej ciociu, znaczy się Mileno – szybko się poprawiłam
-No siema . Jak się miewasz?- zapytała – Z tego co wiem to jesteś w szpitalu- powiedziała
-A nawet dobrze, tylko wiesz, ja mam do ciebie sprawę- powiedziałam
-Wiesz, mam pomysł. Jestem we Wrocławiu, bo mam kilka spraw do załatwienia. Może do ciebie wpadnę? – zapytała
-Jesteś w mieście? To cudownie- ucieszyłam się
-Cieszę się, że się cieszysz . :D Będę za godzinkę- powiedziała i rozłączyła się
Jak dobrze. W sumie to lepiej, że będę mogła się z nią spotkać. Muszę jej wszystko wytłumaczyć. Mam nadzieję, że się zgodzi. Jak ja już chcę się stąd wyprowadzić! Przez moją klasę znienawidziłam Wrocław! Wiem, urodziłam się tutaj, ale i tak zawsze będzie mi się źle kojarzył. A najgorzej chyba stadion we Wrocławiu… Według mnie bardzo nieszczęśliwy stadion. W końcu przegraliśmy na nim z Czechami. Ehh… Nie chcę już wracać do tych chwil, no ale wtedy cała Polska wrzała. Co druga osoba popadała w Lewadoszał, albo w Piszczkomanie czy Szczęsnomanie i Bóg wie co jeszcze. Tylko ja w sumie nie wpadłam w nic. Chociaż jakby tak popatrzeć na Lewandowskiego, to wcale nie dziwię się, że ma tyle fanek.
Z rozmyślań wyrwała mnie Milena, która wpadła do Sali:
-Witaj kochana! Jak noga? – zapytała
-Już za tydzień zdejmują mi gips – pochwaliłam się
-O, to cudownie. Ale jak to się właściwie stało? – zapytała zatroskana
Uwielbiałam ją. Była jak druga mama. Tylko taka, która się czymś martwiła. Nie pracą, nie Tym jaka będzie oglądalność jej wywiadu, czy ile osób przeczyta jej artykuł. Milena naprawdę martwiła się o mnie. To było takie miłe z jej strony.
-No więc, cała moja klasa zaplanowała wszystko wcześniej- powiedziałam
-Ale jak to? – była bardzo zdziwiona
-No tak to. Moja klasa była na tyle chamska, że wymyśliła, żeby mnie zepchnąć ze schodów, żebym się… zabiła- powiedziałam i rozpłakałam się
Nie mogłam tego już tłumić w sobie. A Milena przytuliła mnie i nie odzywała się. Płakałam tak bardzo mocno.
-Nie płacz, wszystko będzie dobrze- powiedziała
Otarłam łzy i siadłam prosto.
-Słuchaj, Milena… Czy ja bym mogła się do ciebie przeprowadzić? Rozumiesz jak jest- powiedziałam smutno
-No pewnie, nigdy nie zostawiłabym cię w takiej sytuacji.- powiedziała i mocno mnie przytuliła
-To świetnie, nie mogę już dłużej tutaj zostać- powiedziałam- Dla rodziców liczy się tylko praca, a ja  nie chcę iść do liceum we Wrocławiu. Gdziekolwiek bym nie poszła zawsze będę widzieć moich byłych znajomych – powiedziałam
-Pewnie, że możesz, tylko no wiesz, a co na to rodzice? – zapytała
-Już z nimi rozmawiałam, spokojnie- wytłumaczyłam
Milena usiadła na krześle. Przyjrzała mi się i powiedziała:
-Włosy ci urosły. Zrobiłaś się strasznie ładna. Pewnie nie możesz się od chłopaków odpędzić- zażartowała
-Ha ha – powiedziała poważnie- Tak na serio to nie miałam jeszcze żadnego chłopaka- powiedziałam
-Spokojnie , w Wawie jest pełno przystojniaków- powiedziała
-Haha, nie rozśmieszaj mnie Milenko – zaczęłam się śmiać
-Widzę, że humor ci się od razu polepszył- uśmiechnęła się- Ale ja już niestety muszę lecieć, bo mam umówione spotkanie w sprawie mieszkania- wytłumaczyła
-Chcesz sprzedać mieszkanie?- zdziwiłam się
-No tak jakby. W sumie to moja koleżanka, ale obiecałam, że jej pomogę. To ja już lecę. Jeśli chodzi o wyjazd, to się jeszcze zgadamy – powiedziała i wyszła
Zostałam sama. Postanowiłam włączyć laptopa i zobaczyć co tam w świecie nowego. Oczywiście na pierwszej stronie Onetu : Lewandowski i Bayern? To prawie już pewne!  Zaciekawiło mnie to i przeczytałam cały artykuł, z którego wywnioskowałam, że to tylko spekulacje dziennikarzy. Potem weszłam na fejsa. Mogłam używać dwóch rąk. To było fajne. Tak prosta, zwykła czynność, jak klikanie w klawiaturę, a sprawia radość!
___________________________________________________________
OK! Jest III rozdział! Jestem z niego bardzo niezadowolona. Nudny jak flaki z olejem, za co bardzo Was przepraszam :( No ale na początku tak musi być. Pozdrawiam  i zapraszam do komentowania ;) 

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział II

Zmień myśli,a zmienisz życie. 

______________________________________________________________
Wstałam rano.  Pogoda znów była piękna. Na ulicy widziałam roześmiane dzieci pędzące do szkoły, mamy z wózkami i zapracowanych tatusiów pędzących z aktówkami do pracy. Zwykła codzienność. Ale co ja bym dała za taki spacer czy nawet po to, żeby iść do szkoły. Chociaż ze szkołą trochę przesadziłam. No tak, musiałabym wracać do moich „przyjaciół”. Ja już tak nie mogę. Muszę się koniecznie wyprowadzić z Wrocławia.  Pewnie rodzice do mnie przyjdą dzisiaj, muszę im powiedzieć o moich planach. Zaraz po rehabilitacji chcę wyprowadzić się do ciotki. Rodzice na pewno  nie zostawią domu, basenu i kortu tenisowego, no a przede wszystkim swojej pracy. Zresztą nie zależy mi bardzo, żeby jechali, to i tak nic by nie zmieniło. I tak skończy się na krótkim cześć rano i na krótkim cześć po południu. To nasze rozmowy w ciągu dnia. W szpitalu ze mną trochę więcej rozmawiają, bo mnie dłużej nie widzą.
Popatrzyłam na moją nogę w gipsie. Od dwóch tygodni praktycznie nie mogłam się nigdzie ruszać. Dziwne uczucie. We wszystkim pomagała mi pielęgniarka. Miała na imię Ela i była naprawdę miłą osobą. Miała długie blond włosy, które upinała w koka i delikatne dłonie.
Po chwili ktoś zapukał do Sali i weszli rodzice. W sumie to tylko mama, bo tata rozmawiał przez telefon na korytarzu.
-Witaj kochanie. Jak się czujesz?- zapytała mama
-Już lepiej, ale bardzo chciałabym już stąd wyjść- powiedziałam
-Jeszcze trochę córeczko. Mam nadzieję,  że wytrzymasz – powiedziała łagodnie
Moja mama nie była kłębkiem nerwów. Mimo tego, że miała tak odpowiedzialną pracę, a z tym wiązało się też wiele problemów zawsze była spokojna.  Zazwyczaj jeśli piła herbatę była to melisa, która ma właściwości uspokajające. Ale moja mama z natury była taka łagodna i delikatna. Miała dziś na sobie bardzo eleganci strój. 

W sumie to jak zawsze, tego wymagała jej praca. Już dawno nie widziałam jej w dresie i kucyku. Zawsze ołówkowa spódnica lub spodnie i elegancka bluzka.  Ona się już chyba przyzwyczaiła. Ja tam nawet na uroczystości nie ubieram się zbyt elegancko. Zawsze stawiam na czarne rurki i białą bluzkę.
W tej chwili do Sali wszedł tata:
-Jak się czujesz? – usłyszałam to pytanie już drugi raz dzisiejszego dnia
-Dobrze. – powiedziałam – Ale chciałabym Wam coś powiedzieć
-Słuchamy cię- powiedziała mama i usiadła na krześle obok
-Myśleliśmy o tym, żebym poszła do liceum tam gdzie większość moich znajomych. – zaczęłam
-No tak, przecież oni tak bardzo cię lubią- powiedziała mama
-No niezupełnie mamo. Siedzę już tutaj dwa tygodnie i czy ktoś z  moich przyjaciół przyszedł mnie choćby odwiedzić, a nawet zadzwonić czy napisać na fejsie?- zapytałam
-No w sumie to chyba nie – stwierdził tata
-Więc postanowiłam, żeby przeprowadzić się do Warszawy, do cioci Jagody. Ona mnie zawsze bardzo lubiła. A z tego co mi wiadomo mieszka sama. Chciałabym uwolnić się od tych znajomych, którzy widzą we mnie tylko i wyłącznie basen i fifę- powiedziałam
-Musimy to przemyśleć- powiedział tata
-Ale skoro ma cię to uszczęśliwić to jak najbardziej będziemy skłonni. Tylko niewiadomo czy ciocia Milena się zgodzi- powiedziała mama
-Sama do niej zadzwonię, mam teraz mnóstwo czasu – powiedziałam
-A nie będziesz tęsknić za nami? – zapytał tata
-Tato, przecież Wrocław nie jest tak daleko od Warszawy. Będziecie mnie odwiedzać i ja też będę wpadać do Was.
-Dobrze. To w takim razie jeśli Milena się zgodzi to nie widzę przeszkód. Jeśli ma być ci tam dobrze, to zrobimy wszystko co w naszej mocy – powiedział tata
-Dziękuję. Jesteście cudowni! – powiedziałam
-No dobrze, musimy teraz jechać, bo spóźnię się do pracy- powiedziała mama
-To pa – pożegnali się i wyszli
Nie sądziłam, że tak łatwo pójdzie mi rozmowa z rodzicami. Rozmawiali ze mną  dziesięć  minut. Jak na nich to bardzo dużo. Tylko teraz została mi ciocia. W sumie to od niej wszystko zależy.
Postanowiłam do niej zadzwonić, ale znowu usłyszałam kroki za moimi drzwiami. To pewnie rodzice czegoś zapomnieli. Jednak ku mojemu zdziwieniu w drzwiach zobaczyłam Zuzę. Może ona jeszcze o mnie nie zapomniała? Może to ona mimo tego, że  zepchnęła mnie ze schodów, okaże się najlepszą przyjaciółką?
-Hej Zuzka- nie ukrywałam radości- Fajnie, że przyszłaś
-No nie wiem czy tak fajnie-powiedziała ku mojemu zdziwieniu
-Jak tam w szkole? – zignorowałam jej uwagę
-Mamy dzisiaj wolne, dlatego postanowiłam przyjść do ciebie. Jeśli chodzi o to zepchnięcie to musisz coś wiedzieć.
-Spokojnie, nie gniewam się już na ciebie – powiedziałam
-Nie o to chodzi. To było celowe zepchnięcie.  Że był tam Torres, to tego nie było w planie. Miałam nadzieję, że zrobisz sobie coś więcej. Nienawidzę cię!
Zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. Tysiące myśli kołatało się w mojej głowie. Czyli ona zrobiła to specjalnie.
-Aaale dlaczego? – wydukałam
-Jeju, ale ty jesteś głupiutka. To był zamiar całej klasy. Nikt cię nie lubi, zrozum. Przychodziliśmy do ciebie tylko po to, aby się zabawić w twoim domu. Proszę cię, nie rozśmieszaj mnie.
To zabolało i to bardzo. Moje przeczucia się sprawdziły. Moja najlepsza koleżanka wraz z całą klasą dokładnie zaplanowała  ten wypadek. To dlatego nikt do mnie nie dzwoni ani nie pisze.
-Tylko słuchaj, jedno słowo swojej mamusi i nie żyjesz! – powiedziała
-Grozisz mi? – zapytałam
Dopiero teraz zauważyłam, że w drzwiach stoi pani Ela i wszystko nagrywa. Teraz może i nie powiem, ale zawsze mogę odtworzyć nagranie. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Z czego się cieszysz? Przecież nikt cię nie lubi- powiedziała Zuzka
-Wyobraź sobie, że świat nie kończy się tylko na znajomych ze szkoły
Zuzę zatkało. Wstała naburmuszona  i wyszła z Sali. Ja tylko podziękowałam Eli.
-Ta twoja koleżanka jest straszna. Jak mogła ci coś takiego zrobić? – zapytała
- Teraz dopiero się przekonałam, że ona jest do wszystkiego zdolna – powiedziałam
-Mam nadzieję, że szybko z tego wyjdziesz. Wiesz, że twoi rodzice mogą przeciw niej wytoczyć sprawę?
-Wiem, wiem, ale ja nie chcę tego. Chcę się jak najszybciej stąd wyprowadzić.- powiedziałam
-Ale jakby co to ja mam nagranie- pomachała mi telefonem  i wyszła
Nie chcę żadnej sprawy w sądzie. Teraz jestem już całkowicie przekonana do swojego wyjazdu.  Muszę coś zmienić w swoim życiu. To ja je piszę i nie pozwolę odebrać sobie pióra.
 ____________________________________________________________
Hej! I jest już drugi rozdział! Zostawiam Wam go do opinii. 
Komentujcie, to bardzo motywuje do dalszej pracy ;)

sobota, 9 marca 2013

Rozdział I


Bo w życiu czasem trzeba spojrzeć na problem z innej perspektywy i nie szukać  problemu tylko w sobie...

_________________________________________________________
Była piękna, czerwcowa pogoda. Słońce mocno świeciło, a niebo było bezchmurne. Pogoda była idealna  na spotkania z przyjaciółmi, wyjścia do kafejki  czy do parku. Zapewne większość nastolatków w tej chwili tak spędzała czas. Natomiast ja nie. Ja leżałam w szpitalu. Byłam tutaj już od  dwóch tygodni. Te ciągłe badania, operacje, wizyty lekarza… To wszystko mnie dobijało. A te wszystkie cierpienia muszę znosić jedynie przez głupotę mojej koleżanki. Otóż dokładnie dwa tygodnie temu Zuzka postanowiła, abyśmy poszły na mecz naszej reprezentacji. Bodajże graliśmy wtedy z Anglią. Oczywiście przegraliśmy, to pomijając. Jakoś nie byłam entuzjastycznie nastawiona na to wyjście, bo nie jestem fanem piłki nożnej, ale Zuza tak nalegała. Zgodziłam się. Gdy wchodziłyśmy na stadion po schodach zobaczyłyśmy Fernardo Torresa. Człowiek, jak człowiek tyle, że sławny i był na dodatek z żoną. Ale Zuza oczywiście musiała do niego podbiec, tak, że nie zważała na mnie i nie umyślnie mnie popchnęła. Ja spadłam z dwudziestu schodów w dół. To cud, że nie złamałam sobie kręgosłupa. A tak to mam złamaną prawą nogę i rękę. Wszystko mnie boli. Jak sobie pomyślę, że przede mną jeszcze rehabilitacja już mi się nic nie chce.
W sumie to mnie nikt nie odwiedza, oprócz rodziców, którzy są bardzo zapracowani i wpadają na chwilę wieczorami. Przynoszą mi masę czasopism, gazet i gazetek. Dobrze, że mam przy sobie swojego laptopa, przynajmniej wiem co się w świecie dzieje. . Czasem widzę jak moje koleżanki dodają wspólne zdjęcia beze mnie. Ostatnio były nawet na koncercie, nawet mi nic nie powiedziały, że idą.
Przed wylądowaniem w szpitalu lubiłam szkołę, ponieważ miałam dużo przyjaciół, każdy chciał ze mną siedzieć, dzieliłam się z innymi swoim śniadaniem. Również po szkole koledzy wpadali do mnie, a to po to, żeby zagrać w Fifę , a to, żeby jakiś tam mecz obejrzeć, bo akurat tak się składa, że mam wszystkie kanały sportowe. To tylko przez tatę, bo on uwielbia piłkę nożną. Jednak  i tak nie ma czasu, żeby oglądać. Jest non stop  w pracy.
Jestem jedynaczką. Może to i dobrze, ale w sumie z drugiej strony brakuje mi rodzeństwa, z którym mogłabym się powygłupiać czy nawet pokłócić.  Jednak los przygotował dla mnie całkiem inny scenariusz.  Zawsze chciałam mieć starszego brata. Po pierwsze zawsze obroni, a na dodatek byłabym najmłodsza i najbardziej rozpieszczona. Mimo to, nie  da się ukryć rodzice zawsze rozpieszczają jedynaków. Niektórzy mają mi to za złe, że moi rodzice cały czas obdarowują mnie jakimiś prezentami czy coś.Niestety  nikt nie wie, że sto razy bardziej wolałabym spędzić wieczór razem z mamą i tatą , nawet oglądając telewizję i pijąc herbatę. Odkąd pamiętam nigdy nie było takiego wieczoru. Moja mama jest główną naczelną w czasopiśmie, a tata właścicielem dużej korporacji. Cały czas pracują, ale to nie tylko jak nie ma ich w domu. W domu też. Zamykają się w swoich gabinetach i pracują czasem do późnych godzin nocnych. A co robię wtedy ja? Okropnie się nudzę. Niby zawsze popołudnie jakoś zleci, bo pouczę się, zrobię zadanie, coś zjem, ale wieczorem umieram z nudów. Nie przepadam za telewizją, dlatego jestem skazana na Internet. Zazwyczaj siedzę na fejsbuku, rzadziej na Bestach, czy na demotkach.  Ogólnie to mam już szesnaście lat i chodzę do trzeciej gimnazjum. Chciałabym coś zmienić. Może gdzieś wyjechać? No ale, najpierw muszę wyleczyć się z tego okropnego złamania. Wyobrażacie sobie, że Zuzka po wypadku nawet mnie nie przeprosiła, nie zadzwoniła, nie napisała. Jest mi z tego powodu przykro. Nie gniewam się już za nią nawet dlatego, że zepchnęła mnie z tych schodów. Po prostu nie mogę uwierzyć, że odwróciła się ode mnie. Tak samo, z innych niby przyjaciół nikt się do mnie nie odezwał. To przykre . Mam willę, basen i dużo bajerów w domu to ludzie chcieli do mnie przychodzić. Tylko to boli najbardziej, że przychodzili po to, aby sobie zagrać w fife czy popływać w basenie, niż spotkać się ze mną. Ludzie potrafią być chamscy, niestety. Nie ma takiej osoby, która by mnie zrozumiała. Rodzicom raczej nie mówię o sowich problemach, ale jak już zaczynam, to zazwyczaj jakiś telefon musi być ważniejszy. Nie lubię swojego życia. Za dwa lata będę pełnoletnia. Nie zamierzam zostać we Wrocławiu. Tutaj większość ludzi mnie zna. Chciałabym czegoś nowego. Mam takie marzenia, no ale… Ta noga, i ręka. Mam nadzieję, że będę sprawna, bo jeśli miałabym nie ruszać ręką albo nogą chyba bym się załamała.
Z rozmyślań wyrwał mnie lekarz, który wszedł do mojej Sali:
-Witam  panienkę – powiedział
-Dzień dobry panie doktorze
-Mam dobre wiadomości. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, już za tydzień zdejmiemy ci gips z ręki, a z nogi za dwa tygodnie
-Przynajmniej tyle- powiedziałam
-Nie smuć się, wszystko będzie dobrze- powiedział i wyszedł
Wszystko będzie dobrze? Mam taką nadzieję.  Nie mam już sił na to wszystko…
Spojrzałam do lusterka. Moje kasztanowe loki układały się trochę niesfornie. Wszyscy zawsze mi powtarzali, że jestem bardzo ładna, no ale ja w to nigdy nie wierzyłam. W końcu nie miałam jeszcze nigdy żadnego chłopaka. Ale to tylko dlatego, że nie chcę być z byle kim i rozstawać się po tygodniu, żeby zaszpanować na fejsie. Tak robi większość moich koleżanek. Nie wiem, wydaje mi się, że jestem trochę inna niż ona, że tu nie pasuję.
Nagle do głowy przyszła  mi świetna myśl. Idę do liceum. Może by tak namówić rodziców na przeprowadzkę? Powiem ich, że źle się tutaj czuję. Myślę, że idealna byłaby Warszawa. Ale jeśli rodzice się nie zgodzą, to przecież mam w Wawie ciocię. Niby też kolejna fanka piłki nożnej, ale jakoś to przeżyję. Koniecznie muszę powiedzieć rodzicom o moich zamiarach. Mam dość fałszywych przyjaciół. Tam przynajmniej nikt nie będzie wiedział, jaką pracę mają moi rodzice i jaki mam dom. Byłoby tak cudownie wszystko zacząć od początku. Jak rodzice przyjdą , pewnie jeszcze dziś, muszę im powiedzieć, że za pół roku mnie już tu nie będzie.  Teraz jak mam czas na przemyślenia, doszłam do wniosku, że  moi „przyjaciele” mnie tylko wykorzystywali.  No cóż, teraz jestem strasznie zmęczona i muszę się położyć.
_________________________________________________________
Pierwszy rozdział napisany! :) Mam nadzieję, że Wam się spodobał. Jeśli ktoś przeczytał, proszę o skomentowanie, każde słowo się dla mnie liczy. :)         

KILKA SŁÓW O BLOGU I BOHATERACH

Hej! :)
Ten blog będzie o piłce nożnej. A zresztą sami zobaczycie! :)

Bohaterowie :
Jagoda - szesnastoletnia dziewczyna. Jest brunetką o dużych, ładnych oczach. Jest szczupła i wysportowana. Jej rodzice są dość bogaci, ale nie mają dla niej w ogóle czasu. Nie lubi piłki nożnej do pewnego momentu ;)



Zuza- "przyjaciółka" Jagody, która jest przyczyną jej problemu.  Jest blondynką o niebieskich oczach i podłym charakterze, jak przekonamy się później.



Łukasz Piszczek - gracz Borussi Dortmund, przyjaciel Lewego i Kuby. Jest naprawdę miły, potrafi żartować i śmiać się z samego siebie.

Robert Lewandowski - napastnik Borussi Dortmund.  Bardzo przystojny. Singiel. 

Kuba Błaszczykowski - gra w Borussi tak samo jak jego koledzy. 


Ciocia Jagody - Milena- Ma dwadzieścia sześć lat, zagorzała fanka piłki nożnej. Jest bardzo spontaniczna.

Reszta bohaterów dojdzie ewentualnie  w trakcie. :)